Zupa wszystko albo nic!

22:55 Ryszard 3 Comments



zupa z kapusty, marchewki, pietruszki, selera, śmietany, pora

Determinowany nudą, jaka zapewne towarzyszyła dzisiejszym zajęciom z treningu interpersonalnego, zwolniłem się z zajęć. Czas ten postanowiłem przeznaczyć na naukę i konsumpcję. Zważywszy na fakt, że wczoraj odbyłem wizytę w markecie (którego nazwy nie podam - chyba że bulnie 50 zł za reklamę) i obkupiłem się w warzywa. Przyznać muszę, że nie przykładałem specjalnej wagi do tego co brałem, a jednym z niewielu wyznaczników zakupu była cena. I tak oto w moim koszyku znalazła się jakaś kapusta, jakaś marchewka, trochę pora, selera i innych pierdół.
Wracając z uczelni postanowiłem wziąć się za jakąś zupkę – a co, dawno nie było! Szczerze mówiąc ciężko mi nadać jej jakąś nazwę, bo zrobiłem ją z tego co miałem w domu. W sumie śmieszne sformułowanie, bo niby z czego miałbym zrobić? Z lampy przed blokiem? No nic, taka mała dygresja. Zapraszam na przepis na zupę wszystko albo nic.

Potrzebujemy:
- ok. 150g posiekanej kapusty
- 4 duże marchewki
- 2 korzenie pietruszki
- 4 porcje rosołowe
- kawałek selera
- kawałek pora
- 3 kostki rosołowe
- 1 cebula
- 5 liści laurowych
- 6 ziarenek ziela angielskiego
- pół śmietany
- koperek ( nie ma, że boli. Ma być i koniec! )
- 2 ząbki czosnku

Przygotowanie:
Najpierw oczywiście gotujemy porcje rosołowe – śmiało wrzućcie wszystkie, tylko znajdźcie sobie większy garnek. Czekamy aż mięso się wygotuje i usuwamy szumowiny. W międzyczasie obsmażamy cebulę (nabijamy na widelec i opalamy nad palnikiem aż nam trochę sczernieje – nada to zupie lepszego efektu). Kolejny etap to wyciągnięcie porcji rosołowych i wystawienie je za okno aby ostygły. Na ich miejsce lokujemy wszystkie skolekcjonowane przez nas warzywa i – jeśli zajdzie taka potrzeba dolewamy wody. Po jakichś 40 minutach gotowania na wolnym ogniu, do zupy dorzucamy mięso jakie odzyskamy z porcji rosołowych. Kolejne kroki to już dorzucenie kostek rosołowych, a po kilku minutach zagęszczamy zupę śmietaną. Całość doprawiamy solą i pieprzem. Koperek dosypujemy dopiero jak zupa będzie już na talerzu.
Teraz jak już znacie przepis, to muszę powiedzieć, że przy tym eksperymencie miałem huśtawkę emocjonalną. Najpierw radosne podniecenie – smak warzyw wbił mnie niemal w ekstazę, za chwilę – po dodaniu śmietany entuzjazm opadł i byłem na granicy spuszczenia zupy w kiblu, po czym, po paru chwilach i dosypaniu pieprzu i papryki znów nad zupą zaświeciło słońce. W moim mniemaniu jest naprawdę dobra, a redakcyjne grono póki co oddycha, także chyba nie wyszło najgorzej.

Nazwa może dość dziwna, no ale i tę zupę można wpisać w kategorię dziwactw. Powstała w dziwnych okolicznościach i właściwie na popularnym dziś „spontanie”. Z jednej strony można by powiedzieć, że to zupa nic – bo zrobiona z niczego, ale jednak - z drugiej strony -  czegoś do niej użyłem i można by nawet powiedzieć, że było to wszystko co miałem, ale z trzeciej, teoretycznie i logicznie dość nieobecnej w strukturze poznawczej strony zauważam, ze jednak moje wszystko nie jest wszystkim i tak sobie pewnie myślicie - co ten koleś pisze?! No fakt, trochę się zagalopowałem.

Myślę, że ten ekscentryczny pomysł jest godny rozważenia w Waszych garnkach, zatem nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was do jego realizacji i życzyć smacznego!

3 komentarze:

  1. 4 porcje rosolowe?! To na ile osob gotowales ta zupe?;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Znając Rafala to na 5 - na niego i jego 4 pozostałe "ja" :D luuubi pojeść ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrego żarcia nigdy za wiele ! :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...